Jestem rozczarowana. Dzieciom wciska się bajki o miłości i wspaniałości bycia z drugim człowiekiem... Przychodzi dorosłość i okazuje się, że to jakaś utopia... Udane małżeństwo to chyba faktycznie dziś jakiś relikt zamierzchłych czasów... Więc wszystkim tym, którym dobrze się układa w tej tradycyjnej formie, to szczerze gratuluję. A jeśli macie Żony, które akceptują kobiecą stronę Waszej natury - to są najprawdziwszymi skarbami. Dajcie znać, skąd się takie bierze

Ja ślubu nigdy nie brałam na całe moje szczęście i już nie zamierzam. Mało tego - nie wyobrażam sobie po raz kolejny zamieszkać full time z partnerką pod jednym dachem. No way! Własny azyl to podstawa. Przez ostatnie 10 lat miałam dwie partnerki i to było piekło na ziemi... Mniejsza w szczegóły, ale żadna się nie dowiedziała, bo gdy ktoś się pojawia, temat we mnie ucicha. Jednak przy drugiej mało brakowało, bo... Nie ma się czym chwalić, ale pojawiły się w naszym domu dragi i Kinga momentalnie się we mnie rozszalała. Ex nawet raz mi makijaż zrobiła, myślała że w ramach głupkowatej zabawy na bani, a ja miałam radochę znacznie większą i głębszą ;P Generalnie było trudno, prawie się wygadałam ale w ostatniej chwili spękałam... Aż się dziwię, że sama nic nie zauważyła, ale cóż.. Udana relacja to nie była. I teraz żałuję że się nie odważyłam, bo to szambo skończyło by się znacznie szybciej, ze znacznie mniejszymi stratami. Jaki morał z tego? Twoja wewnętrzna dziewczyna chce dla Ciebie najlepiej!

A dziś może żyję samotnie z kotem, ale za to z dużymi sukcesami wróciły dawne pasje, a ja bez wyrzutów sumienia że coś przed kimś ukrywam, mogę w zależności of fazy być nim albo nią
